Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

NA PIERWSZY OGIEŃ

Odruchy bezwarunkowe

Piotr Semka

W dawnych czasach schyłkowego PRL, w końcu lat 80., gdy studiowałem na KUL, w kręgach historyków opowiadano legendy o tzw. notesie Geremka. Bronisław Geremek był wówczas człowiekiem instytucją liberalnej, ale i tygodnikowo-powszechnej opozycyjnej inteligencji. Jak szeptano z przejęciem, znał doskonale wszystkich „ważnych” na Zachodzie i oni szanowali jego opinie. Także w świecie naukowym – list polecający od pana profesora otwierał drzwi doktorantom szukającym staży i stypendiów na Zachodzie. Początkowo słuchałem tych opowieści z zainteresowaniem, ale z czasem, szczególnie gdy moje ideowe drogi zaczęły rozchodzić się z miłośnikami „Więzi” czy „Znaku”, zacząłem dostrzegać w tym mechanizm kontroli profesora nad intelektualną trzódką z polskich uczelni. Tym bardziej że w przypadku tych, którzy byli jak na gust pana profesora zbyt mało oświeceniowi, nie miał ani czasu, ani ochoty na pisanie swych listów polecających.

Niekiedy z kręgów, w których pan profesor miał wiele do powiedzenia, wychodziły listy „odpolecające”. Tak było w 1993 r., gdy po serii listów z kraju parę zachodnich autorytetów wycofało swoje nazwiska z rady patronackiej krakowskiego magazynu „Arka”. Tak ukarano „oszołomów spod Wawelu” za list wspierający lustrację i potępiający obalenie rządu Jana Olszewskiego.

Gdy na początku XXI w. zachłysnęliśmy się Internetem, pomyślałem sobie, że wreszcie nastąpi koniec władzy salonowych listów polecających lub „odpolecających”. Byłem pewny, że teraz każdy na Zachodzie będzie mógł w sieci łatwo sprawdzić, kto jakie ma naprawdę poglądy, i ideologiczny donosik nie będzie już tak skuteczny.

Od tego czasu minęły już dwie dekady i muszę gorzko uśmiechnąć się nad moją naiwnością. Oto prof. Rocco Buttiglione ogłosił parę dni przed otwarciem Kongresu Kultury Chrześcijańskiej na KUL, że w geście solidarności z ks. prof. Alfredem Wierzbickim rezygnuje z udziału w kongresie. Włoch ogłosił: „Dziś ks. Alfred Wierzbicki jest atakowany podobnie jak ja 16 lat temu – tyle że z prawicy, a nie z lewicy, i za przypomnienie innej części nauki Katechizmu Kościoła katolickiego: o szacunku wobec osób homoseksualnych”.

Decyzja o zlekceważeniu zaproszenia do Lublina została ogłoszona w czasie, gdy prof. Buttiglione odwiedził Kraków i odebrał nagrodę im. ks. bp. Tadeusza Pieronka „In Veritate”. Nietrudno więc zaryzykować przypuszczenie, że to przyjaciele bp. Pieronka zreferowali w odpowiednio dramatyczny sposób sprawę ks. prof. Wierzbickiego, który ma stanąć przed rzecznikiem dyscyplinarnym uczelni w Lublinie.

Profesor Buttiglione wiele razy bywał na KUL i został nawet doktorem honoris causa tej uczelni.

Dobrym obyczajem byłoby, gdyby przed decyzją o odwołaniu przyjazdu prof. Rocco Buttiglione zainteresował się różnymi opiniami na temat sporu z ks. prof. Wierzbickim lub skonfrontował opinie obrońców kapłana z rektorem uczelni.

Jak jednak widać, uznał opinie krakowskich kustoszy pamięci o bp. Pieronku za rozstrzygające.

Jak się okazuje, sprawy nie zmieniły się zbytnio od czasów, gdy opinia prof. Geremka znaczyła niemal wszystko. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań