Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Pasożyt w akcji

Paweł Lisicki Od chwili, kiedy to 6 stycznia na Kapitol wtargnęła grupa demonstrantów, zwolenników Donalda Trumpa, pojawiają się kolejne analizy i komentarze. Ich autorzy próbują wyjaśnić, jak doszło do tak gwałtownego amerykańskiego konfliktu. Otóż inaczej niż wielu uważam, że główną przyczyną jest wielka zmiana całej amerykańskiej sfery kulturowej i politycznej. Dawnych liberałów i demokratów zastępują stopniowo lewackie jaczejki, centrum życia politycznego przesuwa się w lewo. Szybki marsz przez instytucje, który rozpoczął się w latach 60., przynosi obecnie owoce. Najkrócej: skrajna lewica opanowała najpierw amerykańskie uniwersytety i media, później zaś, w konsekwencji, elity polityczne i finansowe. Przesada? Chwyt retoryczny? Typowy przykład „prawicowego myślenia spiskowego”? W żadnym razie. Odwołam się tu do książki Helen Pluckrose i Jamesa Lindsaya, notabene bestsellera „Sunday Timesa”, którzy to opisują dokładnie te same przerażające zjawiska, tyle że z pozycji zadeklarowanych, klasycznych liberałów. Ba, nie tylko, że występują w obronie wolności słowa, praw jednostek; nie tylko, że zastrzegają się i dowodzą, jak bardzo zależy im na powszechnej równości płci, ras, religii, systemów poglądów itd., itp., nie tylko wreszcie podkreślają ile wlezie swoje obawy przed prawicowym populizmem i możliwymi faszyzmami, ale nawet, z czym zupełnie się nie zgadzam, próbują wykazać, że obecna fala radykalizmu jest zaprzeczeniem projektu liberalnego, marksistowskiego czy nowożytnego. Ale pal sześć. Właśnie dlatego są oni (powinni być przynajmniej) wiarygodnymi świadkami. O tóż piszą oni, że od późnych lat 60. postmodernizm (powiedziałbym – neomarksizm) całkowicie przeorał amerykańską świadomość: „Znajdujemy się w sytuacji, w której musimy stawić czoło ciągłemu zanikaniu takich kategorii jak wiedza i wiara, rozum i emocje, mę?czy?ni i?kobiety, a?tak?e jeste?my pod presj?, by cenzurowa? nasz j?zyk w?zgodzie z?Prawd? wed?ug Sprawiedliwo?ci Spo?ecznej?. Ideologowie ? zauwa?aj? Pluckrose i?Lindsay ? od kilkudziesi?ciu lat systematycznie przejmowali w?adz? na uczelniach. Nauczaj? oni teraz, ?e poznanie i?wiedza s? form? przemocy, tak samo jak moralno??, podzia? na dobro lub z?o, natur? i?antynatur?. Nie istniej? uniwersalne normy etyczne ani obiektywna prawda ? to jedynie zakodowane w?j?zyku dyskursy sprawiaj?, ?e co? si? wydaje s?uszne lub nie. Z?jednym wyj?tkiem: wżczyźni i kobiety, a także jesteśmy pod presją, by cenzurować nasz język w zgodzie z Prawdą według Sprawiedliwości Społecznej”. Ideologowie – zauważają Pluckrose i Lindsay – od kilkudziesięciu lat systematycznie przejmowali władzę na uczelniach. Nauczają oni teraz, że poznanie i wiedza są formą przemocy, tak samo jak moralność, podział na dobro lub zło, naturę i antynaturę. Nie istnieją uniwersalne normy etyczne ani obiektywna prawda – to jedynie zakodowane w języku dyskursy sprawiają, że coś się wydaje słuszne lub nie. Z jednym wyjątkiem: w tym całkowicie relatywnym systemie jest jeden absolut – władza, dominacja. I jedno dobro – uciskani, ofiary opresji i wyzysku. Z tego punktu widzenia wszystko to, co wydaje się stałe i naturalne – płeć, rodzina, hierarchia, własność, nawet godność osobowa, rozum – jawi się jako przejaw przemocy i opresji. I tak choćby rodzą się kolejne potworki, jak teoria postkolonialna (biały mężczyzna jest źródłem zła) czy teoria queer (lub teoria LGBT), zgodnie z którą można być jednocześnie mężczyzną, kobietą, osobą bezpłciową lub jakąś hybrydą, płynnym połączeniem różnych tożsamości. Pojęcia nie odnoszą się do rzeczywistości, są jedynie konstrukcjami panujących grup. Nie istnieją żadne ustalenia: ani biologii, ani nauk społecznych czy historycznych. Okazuje się, że kwestionuje się nawet prawdy matematyki czy logiki (bo pochodzą one od białych mężczyzn). T o szaleństwo nie tylko staje się coraz bardziej zaraźliwe. Jest ono też coraz bardziej totalitarne. Nowa (stara) ideologia odrzuca wolność słowa. Wystarczy, że ktoś posługuje się tradycyjnym językiem, że dostrzega choćby różnicę między kobietą a mężczyzną i staje się tym samym niegodnym wolności nienawistnikiem, którego trzeba od nowa wyedukować. Oczywiście, największym źródłem uprzedzeń i zacofania (są nienawistnikami par excellence) są ludzie religijni, bo wierzą w nienaruszalne zasady. Liberalni autorzy (nie, nie my, prawicowi konserwatyści) piszą o tym wprost jako o obsesji, szaleństwie, szybko mutującym wirusie. I pokazują, jak krok po kroku bakcyl ten opanował cały amerykański, szerzej, również zachodni świat akademicki i intelektualny. Nie liczą się argumenty, ale emocje. Sprawiedliwość polega teraz nie na tym, by każdemu oddać to, co mu się należy, ale by wspierać uciśnionych (lesbijki, homoseksualistów, transwestytów, kolorowych, a nawet w skrajnej postaci niepełnosprawnych) kosztem rzekomo dominujących, heteroseksualnych białych. Jak to zrobić? Temu służą specjalne urzędy rzeczników równości, którzy opanowali kilkaset (tak!) uczelni. Mnożą się zajmujące się tym biura i stanowiska w koncernach, instytucjach publicznych i fundacjach. W ten sposób pojawiła się całkiem nowa klasa ludzi. To są właśnie dziennikarze, publicyści, politycy i biznesmeni XXI w., którzy przeszli skuteczne pranie mózgu i dla których Trump i tradycyjna Ameryka to jedynie przeszkoda w budowie przyszłego, wspaniałego ładu. Jeśli ten opis jest prawdziwy, a tak mniemam, to czekają nas ciężkie czasy. Jest to po pierwsze choroba całego Zachodu, a nie USA. Po drugie pasożyt nie zniknie sam z siebie dopóty, dopóki nie zabije organizmu, który go żywi. © ℗
Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań