Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Listy

Drodzy Czytelnicy!

Korespondencję elektroniczną do redakcji prosimy kierować na adres: listy@dorzeczy.pl.

Mgła mózgowa

Pod koniec ubiegłego roku odwiedził mnie sołtys z nową deklaracją śmieciową. Oczywiście, że z nowym rokiem będzie kolejna podwyżka opłat, ale szczęście naszej planety jest bezcenne, więc i ja muszę być szczęśliwa. Co prawda od kiedy państwo rozwiązało moją indywidualną umowę z przedsiębiorstwem oczyszczania (mieliśmy dwa do wyboru) i wcisnęło mnie w dziwny układ mafijny, gdzie kompletnie nie mam wpływu na cenę i jakość usług, szczęście moje jest jakby trochę mniejsze, ale trudno. „Zielony ład” to świetlany cel, do którego wszak dążymy pod przewodnictwem komisarzy UE kosztem miliardów wydawanych na różne dziwaczne dofinansowywania.

W niektórych miastach roczne opłaty za śmieci kilkuosobowej rodziny idą już w tysiące, ale to drobiazg, przecież nie po to wykreowano ekologię na nową religię, żeby na niej tracić, tylko żeby zarabiać. Jeszcze trzeba tylko zmusić ludzi, żeby wszyscy kupili sobie niemieckie piece gazowe i ogniwa, zakazać zabijania, a więc i hodowli zwierząt, a będziemy prymusem światowym tęczowej międzynarodówki.

Jedna z pierwszych akcji miłośników przyrody polegała na nazywaniu plastikowych choinek ekologicznymi i nieważne, że sformułowanie to było sprzeczne z logiką, ważne, że pomysł chwycił, a przedrostek „eko-” stał się doskonałym chwytem marketingowym. Obecnie plastikowe choinki nie są już eko, ale pojawiło się wiele jej naśladowców, którzy mają tyle wspólnego z ekologią co akumulator litowy, czyli nic. Czasy mamy jednak takie, że zamiast szkoły edukują nas Internet i reklamy, a te potrafią wmówić ludziom każdy absurd.

Uważam, że można mieć różne poglądy i nic w tym złego. Gorzej, gdy ludzie z chorym pomysłem na ekologię forsują katastrofalne dla gospodarki pomysły z powodów ideologicznych. […]

Starsi pewnie pamiętają jeszcze punkty skupu opakowań szklanych, makulatury, złomu, starych szmat, prawda? Nawet płacili za te odpady parę groszy wtedy. Dawniej można było też oddać butelki w sklepie na wymianę, dziś jest to praktycznie niemożliwe. No więc jak to? Dawniej na odpadach mogli zarobić ci, którzy je odnosili do skupu, a dziś ludzie w mieście płacą za ich odbiór równowartość czynszu? To gdzie ta ekologia? Bo o logice nie wspomnę.

Dzisiaj aktywiści walczą o ekologię, pozwalając szkodnikom zżerać całe hektary lasów. Rozmnażając wilki i niedźwiedzie, dążą jednocześnie do ograniczenia populacji zwierząt hodowlanych. Zielone działaczki bronią własną piersią dzików przed myśliwymi, a nie interesuje ich kompletnie los tysięcy zdrowych świń, często prośnych, zabijanych z powodu ASF roznoszonego przez dziki. Podobnie było w przypadku ptasiej grypy, groźnej głównie z powodów ekonomicznych dla wielkich hodowli, których właściciele i tak zmuszeni są karmić zwierzęta antybiotykami. Proszę mi wytłumaczyć, jakim cudem opłacalna jest hodowla wielkotowarowa, gdzie od czasu do czasu wybijamy po 100 tys. zdrowych zwierząt? Zapanowała schizofrenia totalna. Ale to normalne, bo ideologia komunistyczna we wszystkich jej odsłonach zawsze posługiwała się paradoksami: prowadziła wojnę o pokój, szykując się do wojny, walczyła o prawa chłopów, zabierając im ziemię na kołchozy, i dbała o prawa kobiet, wysyłając je do kopalń i proponując aborcję. Orwell w czystej postaci. […]

Chciałoby się zacytować słowa piosenki: „Świecie mój, daj mi żyć, z dala stój i mnie odpuść sobie”. Media, krzycząc o ekologii, promują nieodpowiedzialny konsumpcjonizm. Jakość towarów wymusza ich częstą wymianę, więc ludzie wyrzucają wciąż więcej i więcej materiałów, z którymi przyroda sobie nie radzi. Nic dziwnego, że na powiększających się wysypiskach będą wybuchać nowe pożary, bez względu na to, jakie kary wymyślą im bio- i ekourzędnicy. Pozostaje nadzieja, że przeżyliśmy zabory i wojnę, to i zielony ład przeżyjemy jakoś mądrością prostego człowieka, czego sobie i wszystkim życzę.

Lucyna

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań