Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Osobliwy dialog

paweł lisicki

W zeszłym tygodniu ukazała się książka znanego belgijskiego historyka Kościoła, Johana Ickxa, oparta na udostępnionych w marcu 2020 r. tajnych dokumentach z archiwum watykańskiego, poświęcona relacjom Piusa XII i Żydów podczas drugiej wojny światowej. Dokumenty są jednoznaczne. Obalają, który to zresztą raz, czarną legendę papieża Pacellego. Jak wynika z ustaleń historyka, spośród 10 tys. Żydów, którzy przeżyli wojnę w Rzymie, ponad 6 tys. ocalało dzięki pomocy papieża. Nie ma w tym, powtarzam, sensacji: cała opowieść o Piusie jako „papieżu Hitlera” jest wytworem obrzydliwej operacji służb sowieckich. Później stworzony, negatywny wizerunek został wykorzystany przez różnego rodzaju liberalnych, antykatolickich propagandystów.

Tyle że, piszę to ze smutkiem, te nowe dokumenty, nowa wiedza najpewniej w niewielkim stopniu zmienią, a być może wcale nie zmienią obecnych relacji Kościoła z Żydami. Pod tym względem bowiem, niestety za sprawą najpierw Jana Pawła II, a następnie Benedykta XVI, Kościół przyjął na siebie w dużym stopniu odpowiedzialność za Holokaust, a następnie dostosował swoją doktrynę do roszczeń niektórych środowisk żydowskich.

Doskonale pokazuje to niewielka rozmiarami książeczka, która właśnie ukazała się w Polsce „Benedykt XVI w dialogu z rabinem Arie Folgerem. Żydzi i chrześcijanie”. Jeśli chodzi o samego Benedykta, to – jak wyraźnie wynika z książki – okazuje się on typowym przedstawicielem holokaustianizmu. Opisując wiekowy spór chrześcijan i Żydów o to, czy Jezus był Mesjaszem, emerytowany papież w 2017 r. stwierdzał: „Spór ten niestety chrześcijanie prowadzili często, a właściwie niemal zawsze, bez należytego respektu dla drugiej strony. Wręcz przeciwnie. Zaczęły się smutne dzieje chrześcijańskiego antysemityzmu, który zaowocował smutną historią antysemityzmu nazistowskiego i oto wyłania się przed nami posępny jej szczyt – Auschwitz”. Czytelnicy mojej książki „Krew na naszych rękach?” nie będą tym zaskoczeni. Emerytowany papież nie tylko uznaje, że „chrześcijanie niemal zawsze toczyli spór bez respektu dla Żydów”, lecz także dostrzega ścisły związek między tym prowadzeniem sporu a morderczym, ludobójczym antysemityzmem nazistowskim. Prowadzi to zatem do uznania moralnej winy Kościoła za współudział w dziejowej zbrodni. Wniosek: należy się za nią kajać, pokutować, przepraszać. A także głosić nową naukę.

J

ej przykładem są z kolei słynne słowa Jana Pawła II z jego wystąpienia 17 listopada 1980 r. w Moguncji, kiedy to papież powiedział: „Przymierze, które Bóg zawarł ze swym ludem Izraelem, pozostaje ważne i nigdy nie zostało unieważnione”. Rewolucyjne to twierdzenie znalazło się też w obecnym Katechizmie Kościoła katolickiego. Nie jest łatwo dostrzec jego zgodność z wcześniejszym nauczaniem Kościoła (szczerze mówiąc, sądzę, że jest to niemożliwe) i nic dziwnego, że wielu teologów stara się je jakoś wytłumaczyć. Podobnie zrobił sam Benedykt, który trzy lata temu chciał je „krytycznie pogłębić”, dostrzegając oczywiste trudności. Nie tylko chodzi tu o brak spójności tej doktryny z Nowym Testamentem, lecz także o to, że akceptacja tego twierdzenia całkowicie zmienia relację między katolikami a Żydami. Jeśli zawarte przez nich przymierze z Bogiem dalej obowiązuje, to jak ma się do tego nowe przymierze Chrystusa? Logicznie należałoby uznać, że ich ono nie obowiązuje.

Jednak nie chodzi tu tylko o problemy teologiczne, ale o kwestie polityczne, co doskonale pokazał drugi uczestnik dialogu, rabin Folger, który ni mniej, ni więcej, trudno mi pozbyć się tego wrażenia, przywołał emerytowanego papieża do porządku. Czytając wywody Benedykta, który słowom o „nigdy nieodwołanym przymierzu” starał się nadać przynajmniej pozór zrozumiałości, rabin dostrzegł jego dobre intencje, ale też wyraźnie pokazał, gdzie są granice poszukiwań. Wprawdzie napisał, że „nie ośmieliłby się w taki czy inny sposób interpretować doktryny wiary innej wspólnoty”, ale zaraz potem dokładnie to zrobił. „Tutaj chciałbym podkreślić ze zrozumiałych względów, jak bardzo teza o nigdy nie odwołanym przymierzu ważna jest dla walki z antysemityzmem”. Te „zrozumiałe względy” to zło dokonane przez chrześcijan (chrześcijański antysemityzm, który rzekomo doprowadził do Auschwitz) i dlatego ogłoszona przez Jana Pawła teza o „nigdy nie odwołanym przymierzu” jako podstawie skutecznej walki z antysemityzmem ma być po prostu przez Benedykta i jego następców, a także ogół katolików – domaga się rabin – jednoznacznie głoszona.

Książeczka ta jasno pokazuje, że nie chodzi tu o żaden dialog równych. Z jednej strony są petenci, z drugiej strony ci, którzy mogą łaskawie przyjąć, pod określonymi warunkami, przeprosiny. Łatwo zrozumieć, co ta relacja oznacza także dla polskich katolików i jak trudno jest i będzie im bronić się przed niedorzecznymi zarzutami współudziału w Holokauście, jeśli tak głęboko zakorzeniły się one w świadomości przywódców Kościoła. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań