Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Zamiast postępu kwarantanna

PAWEŁ LISICKI

Jeszcze niedawno trudno było przewidzieć, jaka będzie skala obecnego zagrożenia. Puste, wymarłe ulice miast, ludzie kryjący się w domach, zmiana obyczajów przy powitaniu, wszędzie czający się strach – epidemia zmieniła w ciągu kilku dni wszystkie nasze codzienne przyzwyczajenia. Wydaje się, że strategia obrana przez polski rząd – jej twarzą i symbolem stał się minister zdrowia Łukasz Szumowski – jest słuszna. Szybko podjęte środki zaradcze, zamknięcie granic, wyznaczenie osobnych szpitali, zamknięcie szkół, klu-bów, centrów handlowych – wszystko to sprawia, że w porównaniu z innymi państwami w Polsce pandemia rozwija się wolniej. Przynosi też, na szczęście, mniej ofiar. Duża tu zresztą zasługa samych Polaków – w tej trudnej chwili pokazują ogromną dyscyplinę. Jednak – trzeba to też jasno powiedzieć – jest to strategia bardzo kosztowna. Polska gospodarka znalazła się w stanie hibernacji. Rady-kalnie zmniejszyła się ludzka aktywność.

Całkiem niedawno na lotniskach wielu europejskich miast wśród bestsellerów królowały rozważania pewnego izraelskiego filozo-fa, który twierdził, że obecnie ludzkość przezwyciężyła wszystkie stare bolączki, wojny, zarazy, katastrofy, że czeka nas niepo-wstrzymany postęp. Jedyną kwestią – pisał ówże uznany powszechnie za wielkiego myśliciela mędrzec – pozostaje to, kiedy całkiem uda się wyeliminować śmierć. To bowiem, że z każdym rokiem średni wiek życia będzie się wydłużał, nie podlegało wątpliwości. Nowa epoka ludzkości miała pociągać za sobą koniec wszelkiego ryzyka, rozwój i bezpieczeństwo. Yuval Noah Harari stał się dla wielu prawdziwym guru. Jak bowiem ocenić inaczej to, że jego książki sprzedawały się w milionowych nakładach? Okazało się – jak już to często bywało w przeszłości – że wizje te to tylko zapis ludzkiej pychy. Przekonania, że nowoczesność daje całkowitą kontrolę nad światem. Szerząca się pandemia koronawirusa sprawia, że te opowieści czytane z dzisiejszej perspektywy brzmią jak ponury żart. Dzisiaj już nie ma chętnych do powtarzania takich tez. Dominuje całkiem inna retoryka. Kanclerz Angela Merkel mówi o największym wyzwaniu od czasów drugiej wojny światowej – i wcale nie jest to przesada. Każdy musi temu wyzwaniu stawić czoło na swój spo-sób.

Dla nas, dla redakcji tygodnika „Do Rzeczy”, kluczową rzeczą jest możliwość docierania do naszych Czytelników. Do ludzi, którzy konsekwentnie od 2013 r. są z nami. Kupują nasz tygodnik, lubią go, chociaż nie bezkrytycznie. Niekiedy czerpią z niego inspiracje, innym razem spierają się z nim. Tym razem, w tej szczególnej sytuacji, tygodnik ukazuje się wyłącznie w wersji internetowej. Znajdą w nim Państwo jednak wszystkich swoich ulubionych autorów. Jedyna różnica polega na tym, że zamiast brać jak zwykle tygodnik do ręki, teksty trzeba będzie przeczytać na ekranie – albo tabletu, albo komputera, albo telefonu komórkowego. Co się tyczy treści – nic się nie zmieniło. Z czystym sumieniem mogę powtórzyć to, co pisałem siedem lat temu w pierwszym komentarzu do „Do Rzeczy”, zachęcając wówczas Państwa, drodzy Czytelnicy, do jego kupna: „Dzięki temu [że zostało założone nasze pismo] w przestrzeni pu-blicznej będzie brzmiał donośnie głos konserwatywno-liberalny. Głos broniący tradycji chrześcijańskiej, polskości, pamięci narodo-wej, ale zarazem głos broniący wolności debaty politycznej i przedsiębiorczości. Głos wyrazisty i mocny, ale też rozsądny i suwerenny”. Pisałem to kilka tygodni po faktycznym upadku „Uważam Rze”, po tym, jak zdecydowaliśmy się – grupa publicystów i dziennikarzy – powołać w jego miejsce właśnie „Do Rzeczy”.

Dziś, w tej nowej sytuacji, w której tylu naszych Czytelników musi zostać w domach, zapraszam jak zwykle – a jednocześnie niezwykle – do czytania całego numeru i tych, którzy są z nami od początku, i tych, którzy są nowymi fanami „Do Rzeczy”. Obiecuję, że czas z „Do Rzeczy” na pewno nie będzie dla Państwa stracony. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań