Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Upadek rzecznika

Paweł Lisicki

Wygląda na to, że męczarnie z odejściem radykalnego lewicowca, występującego w roli rzecznika praw obywatelskich, Adama Bodnara, potrwają na szczęście już tylko trzy miesiące. Wreszcie! Wynika to jasno z wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w czwartek ogłosił rzecz oczywistą: koniec kadencji to… koniec kadencji. Jeśli konstytucja przewiduje, że „Rzecznik Praw Obywatelskich jest powoływany przez Sejm za zgodą Senatu na 5 lat”, to oznacza to dokładnie to, co oznacza: po upłynięciu terminu pięciu lat Adam Bodnar przestaje pełnić swoją funkcję. Jakkolwiek by się biedak upierał, ile by ekspertyz przedstawił, ilu usłużnych profesorów prawa znalazł, którzy będą twierdzić, że pięć lat to pięć lat w ogóle, ale w szczególe (kiedy rządzi PiS) pięć lat może trwać sześć lat lub siedem lub osiem, to sprawa jest i tak dla opozycji przegrana. Są granice gwałtu na rozumie i języku, których nawet sprawni propagandyści nie są w stanie przekroczyć.

Obecny stan rzeczy pokazuje, nie jest to jedyny przypadek, jak często nieprzemyślaną konstrukcję polityczną stworzyli autorzy konstytucji. Po prostu nie przewidzieli sytuacji konfliktów i sporów, kiedy to różne władze i instytucje zamiast współpracować, będą się blokować. Tak jest teraz, kiedy to inaczej wygląda większość w Sejmie, a inaczej w Senacie, i dlatego nie daje się uzgodnić kandydata obu izb. Zresztą nie przewidzieli też zapewne, że urząd rzecznika wszystkich obywateli w relacjach z władzą przekształci się w instrument promowania lewackich, genderowych i tęczowych ideologii. W tej sytuacji decyzja Trybunału, by Sejm w trzy miesiące uchwalił ustawę o „tymczasowym pełnieniu funkcji”, wydaje się posunięciem roztropnym.

R

ozstrzygnięcie to wywołało oskarżenia i ataki. Jak zwykle można było liczyć na silną grupę posłanek, które wyróżniają się ponadprzeciętną, nawet jak na możliwości ogółu polityków, nazwijmy to tak, skłonnością do histeryzowania. Tym razem pierwsze miejsce w kategorii najgłośniej/najgłupiej zajęła posłanka KO Klaudia Jachira. Obserwując rozprawę przed TK, stwierdziła: „Czy tak wyglądały procesy stalinowskie?”. Słowa te nasuwają mi inne pytanie: „Czy tak wyglądają osoby o kurzym móżdżku?”. Jest ono równie właściwe jak to, które zadała pani poseł.

A poważnie: zgodnie z decyzją TK Sejm ma uchwalić ustawę, która określi, co się stanie w sytuacji, gdy kadencja urzędnika wygasa, a nie ma wybranego następcy. Przeciwnicy tego rozwiązania (ci, którzy są w stanie argumentować, a nie krzyczeć) mówią, że „skoro to konstytucja reguluje wybór RPO i nie przewiduje żadnego »tymczasowego« Rzecznika, to de facto TK nakazał obejście konstytucji zwykłą ustawą” – jak przeczytałem na jednym z opozycyjnych portali. Zabawne. Przecież z zasady Trybunał musi dokonywać interpretacji niejasnych bądź dwuznacznych sytuacji prawnych. W innym przypadku byłby niepotrzebny. Jeśli zatem konstytucja uznała, że kadencja upływa po pięciu latach, i nie przewidziała trybu powołania rzecznika w sytuacji konfliktu między Sejmem a Senatem, to ustawa o „tymczasowym” rzeczniku jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Nie jest to „obejście”, ale doprecyzowanie. W przeciwnym wypadku należałoby uznać, że niemożność powołania rzecznika pociąga likwidację tego urzędu.

Z

anim zapadł wyrok TK, Adam Bodnar występował w środę w Senacie, który to szczególnie docenił jego działalność, przyjmując specjalną uchwałę. Rzecznik Bodnar miał tam okazję – który to raz z rzędu? – by pokazać, że jednak nie całkiem zapomniał o tym, co znaczą określenia „bezstronność” i „szacunek dla prawa”. Kolejny raz z tej okazji nie skorzystał. Występując przed senatorami, stwierdził: „Dyskutujemy w czasach, kiedy np. dowiadujemy się z mediów, że aktywistka – wybitna, znana wszystkim Marta Lempart” itd. Doprawdy, ogłoszenie, że pani, która nawołuje publicznie do przemocy, szczuje na przeciwników politycznych, nie waha się używać haseł brutalnych i wulgarnych, atakujących chronione przez prawo wartości, jest „wybitną, znaną wszystkim aktywistką”, jest najlepszym świadectwem upadku Adama Bodnara. Żeby to dostrzec, nie trzeba było czekać aż do wystąpienia w Senacie. Wystarczyło przyjrzeć się jego innym interwencjom (choćby w sprawie drukarza z Łodzi, którego chciał zmusić do działania sprzecznego z sumieniem), czy karierze namaszczonej przez niego europosłanki Sylwii Spurek.

Cóż, gdyby Bodnara potraktować tak, jak robi to ze swoim oponentami pani Lempart, powinno się w stosunku do niego użyć słowa z gwiazdkami. Ale że żyjemy w systemie demokratycznym, jeszcze przez trzy miesiące będzie mógł używać urzędu do celów, które z ochroną praw obywatelskich nie mają nic wspólnego. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań