Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Między spamem a nadzieją

PAWEŁ LISICKI

Rewolucjonistów Boże Narodzenie drażniło od zawsze. Odrzucali przekonanie, że na świat zstąpił Bóg, że narodził się z Dziewicy i że Chrystus dorastał otoczony troską Marii i Józefa. To, że pamięć o tym zdarzeniu i obraz Świętej Rodziny tak głęboko przeniknęły do kultury i obyczajów całego chrześcijańskiego Zachodu – wystarczy przypomnieć sobie o niezliczonych szopkach, wspaniałych obrazach, pięknych kolędach, oratoriach, przedstawieniach; to, że stała się ona symbolem nadziei, czułości i miłości, budziło ich złość i frustrację. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że kto chce wyrugować religię z życia, ten musi usunąć jej znaki i pozbawić ją aury ciepła i bliskości, czyli dokładnie tego, co stanowi przesłanie Bożego Narodzenia.

Pierwszymi, którym skutecznie udało się zlikwidować święta Bożego Narodzenia, byli jakobini w 1793 r. Wprowadzili nowy kalendarz, nowe świeckie obchody. Kościoły zamknęli, a tysiące księży po prostu zamordowali. Tę tradycję przejęli komuniści. Pierwszym oficjalnym świętym bolszewickim został niejaki Nikołaj Bauman, bliski współpracownik Włodzimierza Lenina, wysłany przez niego w 1904 r. do Rosji. Bauman, jak pisze Stéphane Courtois, „wywołał jednak wielkie kontrowersje w związku z pewną towarzyszką, którą narysował jako Dziewicę Maryję z dzieckiem w łonie, przy którym postawił znak zapytania o tożsamość ojca. Zrozpaczona kobieta powiesiła się, a wielu towarzyszy, w tym Martow [przywódca mienszewików – przyp. P.L.], domagało się, aby Bauman został wykluczony z partii. Lenin był temu przeciwny, argumentując, że był dobrym działaczem, a przecież tylko to się liczyło”. Ostatecznie sądu na bolszewickim bluźniercy dokonał przedstawiciel Czarnej Sotni, co pozwoliło Leninowi zorganizować gigantyczny pogrzeb pierwszego męczennika komunizmu. Były to inne czasy, kiedy profanacja mogła wywołać tak gwałtowne poruszenie. Dzisiaj równie obrzydliwe, a może jeszcze gorsze napaści na chrześcijan przechodzą bez większego echa – ostatnim aktem takiej perwersji była okładka niemieckiego pisma gejowskiego, na której lider aktywistów homoseksualistów zapozował jako Maryja z brodą, tworząc razem z innym homoseksualistą szyderczy wizerunek tęczowej rodziny. Pan ten okazał się ambasadorem środowisk LGBT przy Unii.

W tym samym czasie, kiedy chrześcijanie raz po raz muszą stykać się z bluźnierstwami, ukazał się sławetny unijny projekt regulaminu, który w ramach walki z dyskryminacją domagał się wycofania z języka określenia „Boże Narodzenie”. Nie byle jaki projekt, bo wstęp do niego napisała unijna komisarz ds. równości, pani Helena Dalli. Przeszkadzały jej nie tylko zbyt mało inkluzywna nazwa świąt, lecz także inne znaki chrześcijańskiej kultury, jak choćby imiona „Maria” czy „Jan”. Wprawdzie po fali oburzenia – jeszcze na to mogą się zdobyć współcześni mieszkańcy Europy – pani komisarz z projektu na razie się wycofała, ale trudno się cieszyć: raptem kilka dni temu można było przeczytać e-mail, który w tym roku otrzymali asystenci członków Parlamentu Europejskiego. Napisał go Adam Mouchtar, specjalny doradca polityczny PE. W wiadomości zatytułowanej „Żadnych świątecznych życzeń” Mouchtar zwrócił się do asystentów eurodeputowanych z prośbą, aby ci namówili ich do zrezygnowania z wysyłania życzeń z okazji Bożego Narodzenia. Asystent stwierdza wprost, że życzenia są „traktowane jak spam” i są uciążliwe.

Cóż, dzięki temu łatwo dostrzec genealogię ideową współczesnych urzędników i polityków Unii, a przynajmniej wielu z nich. Niczego to dobrego na przyszłość nie wróży: walka z symbolami chrześcijańskimi zawsze wiązała się z późniejszymi prześladowaniami. Z drugiej strony, czy to nie najlepszy dowód żywotności wiary w Boże Narodzenie? Czasy się zmieniają, ale moc zła zawsze skierowana jest w tę samą stronę? © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań