Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

LISTY

Drodzy Czytelnicy!

Przypominamy, by korespondencję elektroniczną kierować na adres: listy@dorzeczy.pl.

Jaka Polska?

Od lat obserwuję polskie życie publiczne, starając się być nie tylko jego analitykiem i recenzentem, lecz także aktywnym uczestnikiem wydarzeń wpływających na teraźniejszość i przyszłość kraju.

Jednocześnie coraz częściej, oglądając wystąpienia różnej maści polityków, dziennikarzy, ekspertów i doradców oraz przyglądając się parlamentarnym debatom (według definicji „Słownika języka polskiego”: „debata to poważna i długa dyskusja na ważny temat”), zastanawiam się, czy do naszego dyskursu ta definicja pasuje. Choć nie ulega wątpliwości, że tzw. wybrańcy narodu i wszelkiego rodzaju mędrcy rozmawiają długo, że poruszają tematy ważne, to na pytanie, czy robią to poważnie, czy sami wierzą w te dyrdymałki, które niejednokrotnie „sprzedają” skołowanemu społeczeństwu (co jest zasługą oraz sukcesem polskich komunistów i zagarniających władzę w wolnej Polsce, strojących się w szaty liberalno-lewicowe, ich spadkobierców), odpowiedzi pozytywnej udzielić nie sposób.

Spróbujmy więc, my, zwykli zjadacze chleba, tak zwani nieprofesjonaliści, do sedna problemu dotrzeć. Otóż podstawowym błędem, jaki w tym dyskursie popełniamy, jest szukanie odpowiedzi na pytanie: „Jaka ma być Polska?”. Tymczasem znacznie ważniejsza jest odpowiedź na pytania: „Czy Polska w ogóle ma być?”, „Czy za 10, 20 lub 50 lat pomiędzy Bugiem i Odrą będzie istniało państwo o nazwie Rzeczpospolita Polska?”, „Czy są w kraju znaczące siły polityczne, którym zależy na tym, aby tej Polski nie było, aby nasze dzieci i wnuki podzieliły los pokolenia porozbiorowego?”.

Osobiście nie mam wątpliwości, że takie siły, i to znacznie poważniejsze, niż nam się często wydaje, istnieją i prowadzą coraz bardziej skuteczne działania mające doprowadzić do wymarzonego celu – wymazania z mapy Europy i świata państwa o nazwie „Polska”. Jeśli komuś wydaje się, że to jest niemożliwe, ten niech, nie szukając daleko, przyjrzy się naszym najbliższym sąsiadom. Prawie 30 lat temu powstała niepodległa Ukraina. Dziś jedna trzecia terytorium tego kraju znajduje się pod okupacją sowiecką, jego bardzo ważny fragment, Krym, został na trwałe od swojej macierzy odłączony, a znany rosyjski dziennikarz telewizyjny, politolog i publicysta Michaił Leontiew mówi: „Nie ma takiego kraju Ukraina. To fikcyjna rzeczywistość, wymyślona przez ludzi, którzy nienawidzili Rosji”. Dziś coraz częściej mówi się o możliwości zlikwidowania w ciągu paru dni takich krajów jak Łotwa, Estonia i Litwa. Na naszych oczach znikają z mapy świata kraje i narody o długiej tradycji państwowej i wielowiekowej kulturze. To wszystko może również spotkać nas, bo nikomu wolność nie jest dana na zawsze, a Polacy mają szczególne doświadczenie wskazujące, że o nią trzeba stale walczyć, poświęcając czasem nawet własne życie. Niestety większości polskiego społeczeństwa taki scenariusz wydaje się niemożliwy. Ale ta wiara zazwyczaj wynika z braku znajomości historii, z nierozumienia mechanizmów rządzących światem, z zaufania do tysięcy hochsztaplerów politycznych umiejętnie wykorzystujących swoje pozycje zawodowe i społeczne oraz pochodzące z zawłaszczenia narodowego majątku (czyli po prostu okradzenia polskiego społeczeństwa) środki finansowe. Nie jest celem tego felietonu wskazanie bezpośrednio wspomnianych „zbawców ojczyzny”. To zadanie dla każdego z nas, na postawione pytania muszą odpowiedzieć sobie miliony Polaków. Jeśli to się uda, jeśli z tych odpowiedzi wyciągniemy odpowiednie wnioski, to Polska za kilka dziesięcioleci będzie krajem naszych marzeń i oczekiwań. Jeśli to się nie uda, jeśli zagapimy się i prześpimy chwilę, którą nam daje historia, to pozostaje tylko wierzyć w opatrzność Boską, co w realnym świecie polityki nie jest dobrą receptą na sukces.

Wojciech Starzyński,

prezes Zarządu Fundacji „Rodzice Szkole”

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań