Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Nie taka zła przemoc?

Paweł Lisicki

Reakcją radykalnej lewicy na ogłoszenie przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia w sprawie ograniczenia aborcji w październiku było wezwanie do fali ataków na księży, na budynki kościelne, na liturgię mszy i ich przeprowadzenie. Rzecz do tej pory nie do pomyślenia. Jednak nowość polega nie tylko na tym, że pojawiła się grupa ekstremistów, która nie waha się używać przemocy i nawoływać do niej. To już się zdarzało. Gorzej, że takie poczynania cieszą się co najmniej tolerancją, a niekiedy wręcz wsparciem ze strony dziennikarzy czy publicystów wielkich liberalnych mediów. Granica, jaką było potępienie przemocy, podstawowy warunek debaty demokratycznej, została przekroczona. I jest przekraczana nadal. Okazuje się, że w walce z Kościołem i tradycyjnym społeczeństwem każda metoda jest dobra. Nawet, jeśli prowadzi do gwałtu.

Najbardziej zaangażowani demonstranci nawet nie kryją, co chcą osiągnąć. Ich zdaniem Kościół powinien wyrzec się swojej nauki i ogłosić, że życie poczęte nie jest życiem i że nie przysługuje mu obrona. Proste? A jakże. Jeśli się użyje odpowiednich metod, dlaczego nie? Na razie jesteśmy na etapie wandalizmu, wyszydzania i wulgaryzmów, ale jeśli to nie wystarczy, są inne sposoby przekonywania. Wszystko to są działania z gruntu niedemokratyczne. To po prostu jawna akceptacja siły i przemocy jako sposobu rozstrzygania sporów. Coś w rodzaju wstępu do wojny domowej.

Niebezpieczeństwo jest tym bardziej realne, że radykałowie mogą liczyć na przyzwolenie, za sprawą mediów, dużej części opinii publicznej. Pokazuje się ich przecież nie jak chuliganów, kim są w istocie, ale jako ludzi pokoju. Wszystko się tłumaczy i usprawiedliwia. Jedni piszą, że wprawdzie są przeciw przemocy, ale w tym przypadku ją rozumieją. Bo w ogóle to nie należy niszczyć kościołów, ale skoro stała się tak straszna rzecz jak to, że Kościół opowiedział się za obroną życia (faktycznie, nowość), to trzeba to odreagować. Inni dowodzą, że malowanie sprayem ścian, obrzucanie wyzwiskami, a nawet uderzenie (jeśli nie dość mocne) to nie przemoc, ale ekspresja swoich uczuć. Podobnie, to najnowsze odkrycie, wolno i należy zachęcać do palenia kościołów, bo rozsyłanie plakacików z płonącymi kościołami to nie zachęta do podpaleń. Ludzie mają prawo do gniewu i do jego wyrażenia – słyszę. Wreszcie są i tacy, którzy próbują odwrócić kota ogonem i udowodnić, że to ideologowie LGBT (QI i innych literek) są ofiarami. Pod tym względem swoistym szczytem bezczelności wykazali się autorzy rezolucji Parlamentu Europejskiego, którzy stwierdzili, że to Jarosław Kaczyński doprowadził do „agresji nacjonalistycznych chuliganów na demonstrantów”. Tak, żyjemy w świecie coraz bardziej orwellowskim, gdzie to, co jest prawdą, zależy wyłącznie od siły, z jaką dana opinia jest wtłaczana ludziom do głów, i od tego, czy trafia ona w ich emocjonalne potrzeby. Dlatego wszystkie te strategie przyzwolenia dla przemocy – tłumaczenia, podżegania, odwracania sensu, zamazywania – mogą być w pewnym sensie skuteczne.

Jednak jest to bardzo niebezpieczne. Po pierwsze akcja powoduje reakcję. Jeśli jedna strona przekracza granicę, to zachęca do tego drugą i poziom agresji społecznej rośnie. Po drugie zamknięci w swoim świecie radykałowie, którzy mogą liczyć na poparcie dużych, masowych mediów, będą coraz bardziej skłonni wierzyć, że przemoc to właściwa odpowiedź na problemy. To zaś prowadzi do kolejnego przekraczania granic i coraz większej akceptacji gwałtu. Taki proces jest bardzo niebezpieczny i pociąga za sobą anarchizację państwa. Być może ktoś się nad tym zastanowi i pójdzie po rozum do głowy. A może nie. Oby nie było za późno. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań